Dobry wieczór misiaczki <3 Witam was wszystkie nowym postem i dużą ilością życzeń świątecznych. Pracujcie solidnie, kochajcie wszystkich, pomagajcie w domu, odrabiajcie lekcje, bądźcie szczęśliwe i zdrowe jak ryby, zdobywajcie najwyższe oceny, bądźcie odważne by nikt was nie mógł nigdy zatrzymać, rośnijcie i spełniajcie własne i cudze marzenia. ;))
Najdłuższy rozdział wszech czasów!
Małe ostrzeżenie dla niektórych - POD KONIEC JEST KILKA WULGARYZMÓW.
Czy naprawdę wszystko musi być takie trudne? W dzieciństwie nie mieliśmy tylu zmartwień i nieprzespanych nocy. Wraz z biegiem czasu powinniśmy nabierać pewności siebie i chęci zdobywania nowych doświadczeń. Odwaga jest naszą bronią na nadchodzące przeciwności. Jesteśmy kowalami swojego losu, wszystko od nas zależy. Ukończenie szkoły, plany na przyszłość, praca, rodzina... I dużo miejsca na miłość. Uczucie, które rozbudza nawet najbardziej zakurzone i nieużywane ludzkie pragnienia. Otwiera serce i oczy na drugiego człowieka. Pozwala odkryć nieznane dotąd pragnienia i silne pożądanie. Miłość kieruje nami ku szczęściu lub cierpieniu. Istnieje coś jeszcze. Coś czego boimy się najbardziej. Odrzucenia.
Początkowy strach przed przybyłym towarzystwem szybko zniknął, pozostawiając po sobie żądzę zabawy i zacieśnienia znajomości. Na zewnątrz okolica i dom wyglądał niewątpliwie spokojnie i zadbanie, ale gdyby ktoś przypadkiem zajrzał z ciekawości do środka budynku to zaskoczenie wraz z rozbawieniem i potrzebą dołączenia do balowiczów rosłoby we wnętrzu przybyłego obserwatora. Dokładniej mówiąc wszystko układało się po myśli najstarszego z grupy SHINee. Chłopak obdarzony niebywałymi zdolnościami przywódczymi posiadał kilka asów w rękawie, które w swoim czasie miał zamiar wykorzystać. Wnętrze paliło go z potrzeby odegrania się na kimś. Można by zadać pytanie "po co i dlaczego?". Otóż odpowiedź na to pytanie wisi w powietrzu. Wystarczy tylko dokładniej przyjrzeć się biegu wydarzeń, które początkowo w żaden sposób ze sobą niezwiązane doprowadzą do punktu kulminacyjnego dzisiejszej nocy.
Parkiet oblegany przez wszystkich gości jak i część organizatorów imprezy, głośna muzyka, baczne spojrzenia i procentowy dodatek w każdej ręce.
- Heeeej, pięknisiu. - przy barze zagrzmiał nieco podpity głos - Możesz mi dolać, ale tym razem coś mocniejszego? Nie rozumiem tego, że tak szybko szklanka staje się pusta.
"Jak twoja głowa" - trafna myśl przeleciała przez głowę barmana, którym był nie kto inny jak Onew. Brunet odpowiadał za pozory bezpieczeństwa i znany ze swoich genialnych wyczynów barmańskich od jakiegoś czasu stacjonował za ladą.
- Ależ oczywiście, że tak - lider odpowiedział z cieniem dzikiego uśmiechu na twarzy - Zaraz znajdę coś dla ciebie. Chyba zostawiliśmy coś jeszcze w piwnicy.
Chłopak przy barze intensywnie zastanawiał się nad czymś, nie odwracając wzroku od twarzy Chickena. "Ja już ma idealny pomysł" - pomyślał czekając na dalszy rozwój wydarzeń
- Niestety to wszystko na pewno jest bardzo ciężkie, więc... - brunet trafnie dobierał słowa, usiłując zachować beznamiętność w głosie.
Mężczyzna zbliżył się ku liderowi, omiatając go spojrzeniem. Zniżył nieco głos i przemówił:
- Nie mógłbym pozwolić żebyś się przemęczał - przełknął głośno ślinę i zwilżył wargi - Razem szybko się uwiniemy i będziemy mieli to za sobą.
Oczywiście bez żadnych podtekstów.
- Skrycie liczyłem na twoją pomoc - chłopak puścił mu oczko. Muszę iść tylko po Key żeby mnie na chwilę zastąpił, bo jak znam swoich i twoich to chwilka nieuwagi i wszystko zniknie.
- Poczekam na ciebie przy holu.
Chłopak szybko ruszył w poszukiwaniu Kolorowego. "Mam mało czasu. Ale stop! Co ja właściwie robię?!" Zatrzymał się na chwilę, patrząc tępo w swoje buty. "Planowałem to przez cały dzień, a teraz chcę zrezygnować? Nie ma mowy! To jest idealny moment na małą, słodką zemstę" - w myślach dodał sobie otuchy i powędrował w głąb pokoju. Przebijał się przez pary kołyszące się w rytm muzyki. Połowy z tego towarzystwa nie znał, ale teraz nie zwracał na to uwagi, później będzie się martwił.
- Ki! - nawoływał, nerwowo okręcając się wokół własnej osi.
Wykonując kilka zwinnych ruchów na swoje szczęście odnalazł przyjaciela na kanapie w towarzystwie jakiegoś ciemnowłosego chłopaka. "Co to ma być, kurczę ja się pytam?!"
- Onew, co się stało? Dlaczego jesteś taki zmartwiony? - usłyszał obok siebie głos Jonghyuna. Odwrócił się w jego stronę. Blondyn wyglądał dziwnie trzeźwo i uśmiechał się głupkowato.
- Wszystko dobrze - zapewnił gorliwie, nie pozwalając by wzrok wokalisty powędrował ku Kibumowi i jego towarzystwie. Wiedział dokładnie, że nic dobrego z tego nie wyjdzie. Musiał go czymś zająć przynajmniej na jakąś chwilę, bo nie chciał przyczynić się do ponownego rozpadu przyjaźni Kimów.
- Eeee.. - zaczął niepewnie, delikatnie odwracając przyjaciela tyłem do zbliżającego się niebezpieczeństwa. - Wydaję mi się, że przydałoby się wyjąć z lodówki kilka przekąsek. Mógłbyś się tym zająć? Ja idę do piwnicy po kilka nowych butelek, bo się kończą. I muszę też coś załatwić.
Blondyn spojrzał się podejrzliwie na starszego. "Coś on mi tutaj kombinuje, a do tego widać, że czymś się wystraszył. Chicken, przecież dobrze cię znam i wiem kiedy planujesz coś misternego".
- Już się tym zajmę, ale później wracam na parkiet - uśmiechnął się wesoło i czmychnął do kuchni.
"Szczęście, że nic nie zauważył. Muszę naprawdę wszystko sam pilnować. A kiedy czas dla mnie i moich zemst?" Poważne pytanie. Nie owijając już w bawełnę, energicznie podszedł do Kolorowego, kompletnie nie zważając na jego towarzysza.
- Ki, potrzebuję cię bardzo pilnie przy barku - błagalnym wzrokiem intensywnie wpatrywał się w swojego przyszłego wybawiciela. - Musisz mnie na chwilkę zastąpić i to migiem!
Raper podniósł się leniwie przy okazji wyswabadzając się z szczelnych rąk ciemnowłosego.
- Już idę, a coś się stało? - zmartwił się. - Wyglądasz na lekko zestresowanego.
- Naprawdę jest wszystko dobrze. Będę później.
Ślad po nim zaginął. Kolorowy tonący we własnych myślach krążących wokół jednej nurtującej go sprawy usłyszał jak we mgle głos. Głos, który powoli zaczął go irytować.
- Wrócisz do mnie później czy mam iść z tobą, skarbie? - znacznie przesłodzony ton wyrwał go z zadumy.
- Będę później - odparł zamyślony i udał się do barku.
Polerując blat wrócił myślami do sceny sprzed kilkunastu minut. "Może jak sobie po cichu pójdę to nikt mnie nie zauważy? Nie ma szans... Muszę pomóc Onew, a później pomyśleć nad tym całym cholerstwem. Za długo to w sobie tłumiłem. A jakbym z kimś o tym porozmawiał? Głupi jestem... Pewnie po raz kolejny coś sobie ubzdurałem tak jak z tą kobietą, która podrywałam Jonga na lotnisku. Taaak. I wszystko znowu wraca do niego. Jest jedno wyjście żeby się upewnić czy, czy... Nawet nie potrafię tego w myślach wymówić. Skończony idiota. GDZIE JEST JAKIEŚ MOCNE PIWO?!"
***
Kolorowy przyglądając się jednej postaci, sączył któregoś z kolei drinka w milczeniu. Powtórka z pierwszej imprezy? Nie. Ten wieczór będzie inny. Alkohol wraz z własnymi pragnieniami popchnie poszczególne osoby do podjęcia ryzyka. Tylko jedna kwestia - los będzie taki łaskawy i pozwoli im zapamiętać szczegóły?
- Heeeej, widzę, że zająłeś mi miejsce, kocie - usłyszał nad sobą znajomy głos. Pożądany czy raczej nie?
Nie czekając na odpowiedź Heechul dosiadł się do rapera. Bez zmrużenia okiem objął go w pasie, przyciągnął gwałtownie do siebie i rozpoczął to co miał w zwyczaju - wędrówkę ustami po szyi Kibuma. Chłopak nie protestował. Nie przeczył, czuł się naprawdę dobrze, ale coś wewnątrz niego się zmieniło. Pozostawał sztywny i cichy.
- Dobrze ci? - usłyszał głos przy swoim uchu - Może pójdziemy do ciebie? Nie mogę już dłużej czekać.
Ciemnowłosy nalegał, stając się coraz bardziej zachłannym. Nie usłyszał odpowiedzi na swoją propozycję. "Co się z nim dzieje? Przecież miało być inaczej. Mieliśmy dzisiaj...". Chcąc dowiedzieć się o co chodzi oderwał się od swojego kolorowego znajomego i powędrował za jego wzrokiem. Zatrzymał się na blond czuprynie, która trzymając w ręku spory kufel piwa tańczyła na parkiecie, studząc narastające pragnienie. "Czyli jednak to prawda. Wiedziałem, że w nim jest problem. A najwyraźniej wylądowanie w szpitalu nie dało mu nic do myślenia." - Hee zmrużył lekko oczy ze zdenerwowania i niepostrzeżenie wysłał jedną ważną wiadomość. Jedna taka wysłana pozycja może uratować jego plany co do Kibuma. Może lecz nie musi. Wrócił do poprzedniej czynności.
- Kocie, czemu mi nie odpowiadasz? - zapytał się lekko mrucząc do jego ucha. Pieszczota, która zadziałałabym na każde ludzkie zmysły została dobitnie odtrącona. Ku jego zdziwieniu w ich stronę zbliżała się jakaś postać. "Zaraz! Ten blondas też tutaj idzie?" - zdenerwowany przylgnął bliżej do rapera, który jak w jakimś transie nie odwracał wzroku od Jonghyuna. Wokalista nie widząc pary na kanapie wpadł na zdenerwowanego Jinkiego. Key momentalnie zesztywniał przeczuwając najgorszy obrót spraw. Spojrzał ukradkiem na Heechula i był pewien. Pewien tego, że kilka ostatnich dni wpłynęło na niego nieubłaganie, wprowadzając kilka zmian w jego życiu. "Ale to jest niemożliwe...". Sięgnął po następny kieliszek, mocząc w nim suche wargi. Usta te chciały wiele wypowiedzieć, przyznać się do czegoś i coś wyznać. "To nie jest dobry moment. Najpierw muszę się go pozbyć." Niestety to nie będzie takie łatwe. Ponownie zerknął na swojego towarzysza, który ze zmarszczonym czołem obserwował dwójkę jego przyjaciół. Nieco później jak na zawołanie dołączył do nich Jinki, prosząc o natychmiastową pomoc. Chwilka odpoczynku przyda się jak najbardziej. Trzeba było wszystko przemyśleć.
***
Wracając powoli na ziemię kolorowy chłopak zabrał się za czyszczenie kieliszków. Dobrze wiedział, że lider miał w tym momencie wiele spraw na głowie i że trzeba go delikatnie wyręczyć w niektórych czynnościach. Ruszając się do rytmu lecącej muzyki, znalazł samotnie leżącą butelkę pod jego nosem.
- Dlaczego jej nie opróżnić? Taka samotna. Coś jak ja - złapał za nią i powoli wlewał w siebie zawartość. Gorzki smak zamieszał jeszcze bardziej w głowie. Raper lekko czkając, delikatnie sprawdził czy przypadkiem Heechul nie miał w planach ponownie zamknąć go w swoim mocnym uścisku.
- Coś mi się wyda-ję, że on nie da so-bie spoko-ju - stwierdził głośno czkając. Odruchowo złapał za butelkę i omiótł wzrokiem cały pokój. Muzyka powoli cichła. Basy nie były już takie nasycone, a melodia stała się delikatna i romantyczna.
- Co to ma być? - wstrzymał na chwilę oddech.
Jego bystre oko przyuważyło dwójkę mężczyzn w nierozerwalnym uścisku. Uściślając było wiele takich par, które nie do końca wiedziały, co w tym momencie robią. Liczyła się tylko dobra zabawa i niekończące się zapasy wódki. "Ciekawy jestem czy oni będą wszystko pamiętali" - pomyślał uśmiechając się lekko. Niespodziewanie spostrzegł dwóch bardzo mu znanych osobników. Niższy o delikatnych rysach twarzy i nieco wyższy z brązowymi włosami lekko opadającymi na twarz. Dwójka stała na środku parkietu nie bardzo wiedząc jak się zachować. Popatrzyli na otaczające ich pary i ponownie na siebie. Po chwili starszy pochylił się do swojego towarzysza i szepnął mu coś na uchu.
- Co oni kombinują? - ciekawość Key rosła niebezpiecznie. Nawet nie zauważył, że młodszy prowadząc drugiego za rękę wyszli przez drzwi tarasowe na zewnątrz. Oboje lekko się chwiali ze zmęczenia i procentów we krwi, twarze były zarumienione i szczęśliwe.
- Przynajmniej oni się dobrali idealnie - rzekł smutno szukając kogoś wzrokiem. Nim zdążył zakończyć swoje poszukiwanie usłyszał dobrze znajomy głos rozchodzący się jak silna fala akustyczna po wielkich głośnikach.
- Przepraszam, że psuję taki romantyczny nastrój, - zaczął nie kto inny jak Jonghyun - ale mam bardzo ważny powód. Otóż...
- Gdzie jest piwo?! - zagrzmiał gruby głos gdzieś w tłumie.
- Spokojnie. Rozumiem, że jesteście spragnieni, na pewno nasz szef i organizator imprezy zaraz przybędzie z jakimiś odpowiednimi napojami. "A swoją drogą to gdzie on się podziewa?" - szybkie pytanie bez odpowiedzi. Publika ucichła na moment, blondyn odebrał to jako zgodę na kontynuację.
- Chciałbym... Chcę coś zaśpiewać.
Zagrzmiały głośne oklaski i wiwaty.
- Jak będzie piwo to śpiewaj sobie nawet całą noc - dosłyszał ponownie nadąsany głos.
- O to zadbam osobiście. - podszedł i włączył podkład muzyczny, który delikatnie muskał bębenki słuchowe każdego z gości. A gdzie dedykacja?
- Przed rozpoczęciem chciałbym zadedykować tą piosenkę - wszyscy wstrzymali oddech na krótką chwilkę, a chłopak na scenie dodał głośniej - mojemu najlepszemu przyjacielowi, który mam nadzieję, że mnie widzi bardzo dobrze. Życzmy mu wszyscy szczęścia, bo odnalazł miłość swojego życia. Ki, obyś był jak najdłużej z nią szczęśliwy i nie zapomniał o starym przyjacielu! ZACZYNAMY!
Po chwili po sali rozległ się mocny głos blondyna. Wszyscy poszaleli z nadmiaru niespodzianek. Podśpiewując, klaszcząc i kołysząc się do rytmu otworzyli wielki krąg wokół piosenkarza, który oczarowywał widownię składającą się tylko z męskiej płci.
Mocno zaróżowiony Kibum nie mógł wierzyć własnym oczom. Oto przed nim zaledwie kilka metrów dalej stał jak zawsze przystojny jego własny przyjaciel. Głos niósł się po całym domu, ale był skierowany tylko niego. Zamrugał kilkakrotnie powiekami i wsłuchiwał się w niego, potrafił on zaczarować każdego słuchacza. Rozmarzony i mocno szczęśliwy zapomniał i nie zauważył dwóch ważnych kwestii. Otóż, wszyscy teraz myślą, ze Kim Kibum jest zakochany w jakiejś pannicy, a to wcale nie była prawda. Do tego trzeba dodać mocne zaślepienie i oczarowanie aktualną sytuacją. Zauroczony raper nie spostrzegł niebezpiecznie zbliżającej się ku niemu postaci. Powrót na ziemię był bardzo szybki. Zdążył poczuć mocne szarpnięcie za ramię i dosłyszeć delikatny szum morskich fal.
- Ej, uważaj! Ta bluza była droga! - krzyknął zbulwersowany i spojrzał na typka odpowiedzialnego za spontaniczny obrót spraw. Zdecydowanie za blisko niego stał Heechul. Nie wyglądał już tak pociągająco jak zawsze. Twarz bijąca silnie negatywnymi uczuciami w niczym nie przypominała dawnego Heechula. Interesującego, pewnego siebie, tajemniczego i mocno stąpającego po ziemi. Wszystko to zniknęło. Został gniew i agresja. A gdzie spotykają się te dwie cechy usposobienia tam też powstaje mała cząstka niebezpieczeństwa.
- Hee, co się stało? - odważnie dotknął jego ramienia - Dlaczego jesteś taki zły? Chodźmy lepiej do domu, bo nie wyglądasz dobrze.
- Nigdzie nie idziemy - rzekł dobitnie ciemnowłosy, strzepując rękę Kolorowego.
Kibum poczuł intensywną woń alkoholu i od razu pomyślał - "On jest całkiem schlany." Robi się coraz bardziej niebezpiecznie.
- Chodźmy do środka, bo tam jest ciepło. Przyniosę ci dobre kanapki, sam kilka zrobiłem - uśmiechnął się szeroko, chcąc złamać napiętą atmosferę. Nic to nie dało, a nawet zrobiło się jeszcze gorzej.
- Nie chcę żadnych jebanych kanapek! Odpowiesz mi co ty odpierdalasz?!
- C-co?
- Dobrze wiesz o kogo chodzi! Ja już cię przejrzałem i nawet nie próbuj skłamać!
- N-naprawdę nie wiem o kogo i co ci chodzi - rzekł odsuwając się delikatnie od całego w strzępkach chłopaka.
- O tego pierdolonego Jonghyuna! Przeczuwałem na początku, że on cię interesuję, ale nie byłem pewien. Obserwowałem cię bardzo dokładnie na naszej pierwszej imprezie. Spodobałeś mi się i chciałem się do ciebie zbliżyć, ale na przeszkodzie stał tylko on. Ten pieprzony przystojniak! Zabawne było to, że myślałem, że pomiędzy wami jest tylko silna przyjaźń, ale pierwszy raz się pomyliłem. Ale nie bój się, niedługo go wyeliminuję i będziemy mogli być w końcu razem.
Złapał zaskoczonego Kibuma i mocno przyciągnął do siebie. W tym samym momencie w mieszkaniu zagrzmiał mocny głos z mikrofonu "Key, Key, gdzie jesteś? Nie wstydź się i chodź na scenę!" Gdy cisza była jedyną odpowiedzią na nawoływania wokalista dodał po chwili "Pójdę go poszukać, nie przeszkadzajcie sobie". Wychodząc puścił kolejną muzykę by nie zanudzić towarzystwa bezsensownym oczekiwaniem. Intuicyjnie wyszedł na dwór i stanął jak wryty ze zdziwienia. Usłyszał strzępek rozmowy:
- Hee, zostaw mnie w spokoju! Rozumiesz, że nie chcę żebyś tak się zachowywał? Jesteśmy tylko znajomymi.
- Na pewno nie. Wiem, że chciałeś czegoś więcej.
- Nie chciałem. Daj mi spokój i zniknij.
Odepchnął go od siebie i nie spodziewając się niczego ponownie został potraktowany przez silniejsze ramiona Heechula. Wyrywając się i krzycząc modlił się o jakąś pomoc.
- Nie bądź taki niedostępny. Mogę ci go przecież zastąpić.
W Jonghyunie aż się wrzało, nie potrzebował żądnej zachęty, aby poczuć chęć rozerwania ciemnowłosego na kawałki.
- Po moim trupie, Heechul - rzekł gniewnie zaskakując dwójkę. Jeden z nich poczuł niemałą ulgę, a w drugim rósł silny gniew i rozbawienie.
- Właśnie o tobie rozmawialiśmy, wizyta w szpitalu nic ci nie dała do myślenia? Może chcesz powtórkę? - zaśmiał się szyderczo, nie puszczając Kibuma z mocnego uścisku.
- Zostaw Key w spokoju - rzekł spokojnie przy okazji napinając groźnie mięśnie.
- Rozumiem, że chcesz się bić. Ale pamiętaj, że ja nigdy nie dam sobie spokoju - zagroził i odepchnął od siebie przestraszonego Kolorowego, który zdążył tylko krzyknąć:
- Proszę was przestańcie!
- Spokojnie Ki, zaraz ta ślamazara pozna ból upokorzenia.
Rozpoczęła się bójka. Nie warto było nikogo wołać, bo po co robić z tego większą aferę? Walka ta była niewyrównana, bo zdecydowanie Jonghyun był tym silniejszym. Jedyną jego wadą była potrzeba ochrony swojego przyjaciela. Chwila zawahania i spojrzenie czy z Kolorowym jest wszystko dobrze wystarczyła by Hee uderzył blondyna prosto w twarz. Cios zwalił go z nóg, umożliwiając ucieczkę ciemnowłosemu. Ciało blondyna zrównało się z ziemią.
- Jong, Jong! Nic ci nie jest? Odezwij się - lekko szlochając Kolorowy czekał na jakiś znak życia ze strony przyjaciela. Prowadzony przez ludzkie odruchy szybko zdjął swoją bluzę i podłożył najdelikatniej jak potrafił pod głowę blondyna.
- To wszystko moja wina... - ukrył twarz w dłoniach.
Jednak usłyszał po chwili zachrypnięty głos:
- C-co jes... ? - chłopak podniósł się, podpierając się na łokciach.
- Coś cię boli? - najważniejsze pytanie i szczęście bijące z twarzy Kolorowego.
Brak odpowiedzi. Jonghyun spojrzał się bacznie na przyjaciela, rozszerzając mocno oczy. Zbliżył swoją twarz ku jego.
- Jaki ty jesteś piękny.
Nieoczekiwany zwrot akcji oraz delikatny pocałunek, który stał się ich pierwszym.
Chwila ciszy i zaskoczenie namalowane na obu twarzach Kimów.
- Chyba za mocno dostałeś w głowę - zauważył żartobliwie Kolorowy.
- Chyba taaa.. - ponownie jego głowa wraz z tułowiem opadła ciężko na piasek. Tym razem nie reagował na żadne nawoływania. Strach i wyrzuty sumienia na chwile przyćmiły poprzedni spontaniczny odruch ze strony blondyna. Niestety pojawiło się coś jeszcze co rozbudziło wszelkie obawy Kima. Była to krew, która niepostrzeżenie barwiła jego bluzę. Pod spodem odnalazł ostry kamień i w jednej chwili wszystko stało się jasne.
Odgłos wybieranego połączenia. Zielona słuchawka.
- Hej piękna, mam dla ciebie misję.
- Jak miło, że dzwonisz. Nie przejmuj się, jeszcze nie spałam i przepraszam za moją dzisiejszą nieobecność.
- Nie gniewam się. Bez żadnych ceregieli będziesz mi potrzebna i dobrze wiesz o co chodzi.
- Domyślam się. Już nie mogę się doczekać.
- Zadzwonię, ubierz się ładnie.
- Z tym nie będzie problemu. Dobranoc
Czerwona słuchawka. Niepohamowany śmiech wydobył się z ust osoby dzwoniącej. Dreszcze i zapach alkoholu.
Rozdział genialny. Z niecierpliwością czekam na kolejny... Biedny Jonghyn ;(
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny ^^ Tak wiem już jest po świętach ale i tak złożę życzenia Wesołych świąt zdrowia szczęścia pomyślności ende hepi niu jork <3
OdpowiedzUsuńHej super piszesz ciekawe co bedzie dalej , juz nie moge sie doczekac . I biedny Jjong .: c
OdpowiedzUsuńDuuuuzo Weny .! ; D
Hawaiting .! SangKyo .
Nie kończ w taki sposób... Jak ja mam teraz wytrzymać do następnego rozdziału? To okrutne. Biedny Key będzie teraz cierpieć. To straszne. Chce go przytulić by się nie martwił. <3
OdpowiedzUsuńUh, uhhh... Wiedziałam, że tak będzie kurwa je.any Hee. Musiałam az tyle czekać? NIe każ tyyle czekać!
OdpowiedzUsuńNie.. JAK TY MOGŁAŚ TAK TO ZAKOŃCZYĆ ?! Co ty.. zrobiłam temu kochanemu dinozaurowi ?! TT
OdpowiedzUsuńRozdział świetny jak zawsze :D Tyyle się dzieje *u* się w końcu doczekałam co się stało xD chociaż już trochę przeczuwałam, że tak będzie x) gdyby nie to, że Dino krwawił to powiedziałabym, że naprawdę słodka końcówka :c I teraz myśli ciągle mi się kłócą ze sobą, bo Heechul to mój bias foreva, a z grugiej strony chciałabym by JongKey byli razem xD W każdym razie czekam co dalej wymyślisz i wesołych świąt ; *
OdpowiedzUsuńNo nie, i Jjong znowu do szpitala, ajajajajaj. Jaki ten Heechul uparty, nie lubię go ;c Jestem ciekawa tych planów Chickena i Hee, wszystko jest takie tajemnicze, chwilami trudno mi się połapać xd
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o życzenia, to wzajemnie kochana <3
czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny <3
A co z Jinkim? xd Gdzie sa Tae i Minho? xd jeszcze tyle musisz nam wyjasnic! :P
OdpowiedzUsuńNo to pięknie... Jestem ciekawa jak to rozegrasz, idę czytać kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Jeju Dinożarł,biedny...I ten Heechul,pfff...nie mogę go już znieść,niech spada! -.-
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej Minsia i TaeMine,ale zaraz jak będzie o nich to pewnie będzie 'Ja chcę Dinozarła i Key' ._.
Rozdział jak zwykle cudowny ^^