piątek, 3 maja 2013

Chapter 1 "Dobro własne czy dobro firmy?"

Teraz czas na zmianę i może większą liczbę komentarzy? ;)
Zapraszam na nowy cykl opowiadania Trendy Love. Pozdrawiam <3


Moja przeszłość. Każdy dzień wyglądał tak samo. Wszystko stawało się monotonne, ponure i bezbarwne. Wiedziałem, że potrzebuję jakiejś zmiany. Rozpocząłem od siebie - otworzyłem się na ludzi, żeby po poniesionej porażce znowu zamknąć się w sobie. Postanowiłem szukać szczęścia i po wielu ciężkich próbach znalazłem. Tak naprawdę szukałem ciebie i wraz z szybkim kołataniem serca znalazłem. Kolory wróciły, ambicja w szybkim tempie rozwijała się, dzięki czemu najbliżsi zaczęli myśleć, że już nigdy nie zobaczą moich łez czy beznamiętnego wyrazu twarzy. 

Wierzyłem, że mnie zauważysz. Bardzo długo utrzymywałem się w tym przekonaniu. Teraz nie wierzę już w miłość. Szybko się pojawiła, namieszała i zniknęła wraz z tobą. 

Wszystkie te słowa były prawdziwe i utrwalone na papierze. Pamiętniki... Kojarzą nam się z roześmianymi przyjaciółkami i kartkami zabarwionymi nieskończoną liczbą serduszek i zatajonych inicjałów. Odłożyłem długopis i spojrzałem się na własne odbicie w lustrze. "Ta farba po przecenie nie wygląda tak źle" - pomyślałem i poprawiłem kilka niesfornych kosmyków.
- Teraz to zrobię na pewno dobre wejście - powiedziałem do "drugiego ja" i uśmiechnąłem się figlarnie. - W tym sezonie blond będzie modny, jeszcze zapamiętacie moje słowa!
Poprawiając delikatny makijaż, starałem się zapanować nad rosnącym stresem, który od kilku dni za nic w świecie nie chciał zniknąć. Nie pomagały litry zielonej herbaty, kilkugodzinne rozmowy z przyjaciółką czy wizyty w mojej oazie spokoju - centrum handlowym. Co się ze mną stało, że wielkie szyldy z napisem WYPRZEDAŻ nie zaciekawiły mojego oka i spłukanego portfela? Co do pieniędzy to dziękuję wszystkim bogom za moją najukochańszą mamę, która od samego początku znosiła moje wszystkie wygórowane prośby. Usiadłem przy toaletce i krytycznym wzrokiem zbadałem każdą kreskę na powiekach.
- Dzisiaj muszę być idealny - przećwiczyłem wszystkie wpływowe spojrzenia i profesjonalne wyrazy twarzy, następnie strzepnąłem niewidoczne paproszki z dobranej koszuli. Końcowy efekt był imponujący - czarne rurki, czerwone trampki, biały podkoszulek, a na to niedbale zarzucona koszula. Oczywiście rozpięta, bo jedną z moich najważniejszych zasad jest "czuj się dobrze w tym czym chodzisz". Z doświadczenia wiem, że przykładowo buty na obcasie czasami mogą zawieść nasze poczucie stabilności.
Byłem gotowy. Czułem wysoki poziom adrenaliny, która z każdym moim spojrzeniem w lustro rosła niebezpiecznie, wiedziałem, że wyglądam olśniewająco. "Nie ma to jak moje samouwielbienie." - zaśmiałem się w myślach i opuściłem pokój. Płynnym krokiem znalazłem się w kuchni i od razu odnalazłem wzrokiem tacę z szklanką soku pomarańczowego oraz dwiema kanapkami. Tuż obok leżała moja codzienna prasa - koreański Vogue. "Kochana mamusia, wie jak mnie uszczęśliwić! Chyba tylko ona..." - pomyślałem i zabrałem się za poranną lekturę. Po głębokim zanalizowaniu okładki i powiedzeniu sobie w duchu "Ja bym zrobił to lepiej" otworzyłem gazetę na spisie treści, który zaskoczył mnie tak bardzo, że aż pozwoliłem podskoczyć sobie na kuchennym krześle.
- No nie wierzę! - zapiszczałem i błyskawicznie się opamiętałem, bo pora była zbyt wczesna, a sąsiedzi pomimo wieku posiadali bardziej wyostrzone receptory słuchowe niż niejeden ssak.
W samym środku mojego zaufanego źródła informacji oraz duchowego natchnienia leżała mała koperta podpisana "Key".
- No nie spodziewałem się - uśmiechnąłem się diabolicznie, a oczy posłusznie zaświeciły się z podekscytowania. No cóż... Uwielbiam prezenty i niespodzianki - wszystko to sprawia, że żyję. Działałem ze zwinnością drapieżnika goniącego zwierzynę, moją ofiarą była koperta z nader fascynującym wnętrzem. Na początku w moje zachłanne ręce wpadła mała karteczka z charakterystycznym pismem. Tekst był krótki, ale przesiąknięty matczyną miłością:

Trzymam za Ciebie kciuki, mój ty mały projektancie! Jak wrócisz to przyszykuję coś specjalnego, przyjdzie Sunny i wszyscy będziemy mogli świętować.
W środku masz coś wyjątkowego. Będzie Ci pasował do koszuli.
Dzwoń i nie zapomnij zjeść śniadania!

Mimowolnie uśmiechnąłem się, co więcej poczułem rozlewające się ciepło po całym ciele. Najbliżsi we mnie wierzyli, a teraz tylko to liczyło się dla mnie. Zanim poszedłem spełniać moje marzenia, w głowie jakby przy zapaleniu żarówki pojawiły się dwa pytania - co jest w kopercie i dlaczego Sunny dzisiaj przyjdzie? Bez obrazy, ale nie przypominam sobie żebym ją zapraszał. Jedynym minusem było to, że mama nie rozumiała faktu, że mnie z Sunny nic nie łączy. Nic kompletnie. Chyba będę musiał zagrać dzisiaj "dobrego synka", bo za taki prezent warto się poświęcić. Trzymałem w dłoniach srebrny naszyjnik z delikatną literą "K" jako modnym dodatkiem. Zwinnym ruchem założyłem upominek na szyję i z przerażeniem spojrzałem na zegarek.
- Już tak późno? - krzyknąłem do siebie i pobiegłem ostatni raz obejrzeć swoją nienaruszoną charakteryzację. Delikatnie polakierowałem włosy i wyszorowałem zęby. Dotknąłem naszyjnika i zanim wyszedłem powiedziałem sobie w myślach - "Dasz radę, Kim Kibumie. Kto inny nie da rady jak nie ty?".
I z takim nastawieniem nasz główny bohater zabrał teczkę ze swoimi danymi, podręczną torebkę i pognał, co tchu na tramwaj prowadzący do samego centrum Seulu. Gdy zajął odległe miejsce przy oknie, poczuł na sobie kilka krytycznych spojrzeń zgromadzonych ludzi. Od razu pomyślał - "Norma.". Nie czuł już strachu, patrzył się z wyższością na swoich "wzrokowych krytyków" i powędrował spojrzeniem ku innym pasażerom. Uwielbiał niepostrzeżenie wpatrywać się we wszystkich ludzi i wewnętrznie oceniać ich dzisiejsze ubrania. Każdy z nich miał swój odrębny styl, który w jakiś sposób go intrygował. Pochłaniając każdy centymetr pojazdu, na dłuższą chwilę zatrzymał się na postaci, która odłączona od wszystkich myślami, zgłębiała stos makulatury, który bezpiecznie spoczywał na jego kolanach. "Ja chyba skądś go kojarzę." - zamyślił się i dokładniej przyjrzał mężczyźnie, a właściwie to jego niepełnemu profilowi - niesforna grzywka przysłaniała brwi i oczy, które według Kibuma musiały być mądre i ciepłe. Nieznajomy miał na sobie elegancki garnitur, który podkreślał jego profesjonalną postawę. "Ten garnitur musiał kosztować majątek, a na buty i koszulę wydał pewnie więcej niż ja przez ostatnie kilka miesięcy na moje ciuchy." - pomyślał i coraz bardziej zachłannie przyglądał się swojemu nowemu obiektowi obserwacji.
Musiałem zobaczyć jego oczy. Tak naprawdę gdzieś głęboko czułem, że skądś znam tego faceta i sami rozumiecie, że jak coś mnie zainteresuje to muszę zaspokoić moją ciekawość. Moja obserwacja nie trwała więcej niż dwie minuty, bo nieznany obudzony z transu podniósł się i gdy dzwonek obwieścił przystanek pomaszerował z męską gracją ku wyjściu. Zabawne było to, że przez chwilę poczułem się jak w jakiejś bajce. Mój wzrok samodzielnie powędrował za mężczyzną, a wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Pamiętam moment gdy nasze spojrzenia się spotkały. Zachowałem w pamięci - jego ciemne i zatroskane oczy, pełne usta i ten niejasny wyraz twarzy. Co on chciał mi przekazać? Smutek? Zmęczenie? Nie było mi dane dalej dumać nad tym, bo poczułem mocne uderzenie w ramię.
- Chłopcze, odbierz ten telefon! - starsza kobieta zagroziła mi workiem z zakupami. "Telefon? Jaki telefon?" - pomyślałem i spojrzałem się na nią jakby mówiła do mnie w jakimś innym języku.
- Przepraszam bardzo - skinąłem lekko głową i sięgnąłem do torby po rozbrzęczany telefon. "Czemu jak go wcześniej nie słyszałem? Wszystko przez tego faceta." - zaśmiałem się w myślach i ku mojemu niezadowoleniu na wyświetlaczu pokazał się zdjęcie ładnej dziewczyny i podpis "Sunny".  Nacisnąłem zieloną słuchawkę i poczułem groźny wzrok starszej kobiety. Już miałem nową wizję przed oczyma - ja na ziemi, a stara kobieta nade mną wywija drewnianą laską i krzyczy wniebogłosy - "Nigdy nie będziesz projektantem! Przestań rozszerzać pedalstwo i omów się z Sunny". O nie! Nie ma mowy. Bardzo grzecznie rozpocząłem rozmowę telefoniczną:
- Halo?
- Kibummie?! - w słuchawce zabrzmiał piskliwy głos.
"Nie, twoja babcia" - ona kiedyś doprowadzi mnie do szału. Odsunąłem telefon na bezpieczną odległość i powiedziałem:
- Sunny, nie musisz tak krzyczeć. Bardzo dobrze cię słyszę.
- Przepraszam bardzo, Bummie - ton głosu nie zmalał o ani jeden decybel. Dziewczyna trajkotała jak oszalała - Trzymam za ciebie kciuki i koniecznie musisz do mnie zadzwonić jak już będziesz wszystko wiedział. Za-adzwonisz?
- Nie. - w porę się zreflektowałem i dodałem - Oczywiście, że zadzwonię, Sunny.
- To się cieszę! - w myślach już widzę, że skacze jak uradowane dziecko, które dostało upragnionego lizaka. Nie chcę być jej lizakiem!
Czasami mi się wydaje, że Sunny jest małą dziewczynką, która zagubiła się pomiędzy rzeczywistością, a bajecznym światem, w którym to ja jestem jej księciem. Księciem w rurkach i obcisłych koszulkach. Niedługo będę musiał postawić ją na ziemię, mamę zresztą też. Ale przepraszam bardzo, póki co muszę wspinać się coraz wyżej w mojej karierze. Czas na wysiadkę i ucięcie rozmowy.
- Zobaczymy się wieczorem. Już słyszałem, że mama zaprosiła cię na kolację. - "Cóż za szczęście" - przemknęło mi przez myśl. Tak wiem, jestem wredny. Sunny mówiła coś do mnie, ale ja już nie słuchałem. Dotarłem na miejsce. Rzuciłem krótkie "pa", odruchowo wcisnąłem czerwoną słuchawkę i oniemiałem z zachwytu - byłem w samym centrum Seulu! Nie to żebym nigdy nie postawił tu swojej modnej stopy. Czułem, że się unoszę z radości, rozbawiony spojrzałem na chodnik i swoje pedantyczne trampki. Wszystko było na swoim miejscu. Pierwszy raz od kilku dni wiedziałem, że ja też już jestem na swoim miejscu. W końcu.
- Jeszcze chwila, a się spóźnię! - krzyknąłem żeby pobudzić swoje rozbiegane myśli.
Nie minęło pięć minut, a w ekspresowym tempie byłem przed moim dzisiejszym celem. Spojrzałem na własne odbicie w drzwiach prowadzących do świata moich marzeń. Czy spotkam to czego poszukuję i o czym starałem się zapomnieć?
- Jestem Kim Kibum i od dziecka interesuję się modą - w przeciągu tego tygodnia po raz kolejny powtórzyłem to istotne zdanie.
- Miło mi - usłyszałem za sobą męski głos. Brzmiał on trochę znajomo. Odwróciłem się do mężczyzny, którego najwidoczniej moje bezsensowne gadanie do własnego odbicia wydawało się trochę niecodzienne. Zresztą jak ja sam. "Facet z tramwaju!" - tylko tyle zdołałem wypowiedzieć, ale oczywiście w moich bezpiecznych myślach. Rozszerzyłem oczy ze zdziwienia, stałem jak głupi słup soli, który nawet nie potrafi przywitać się z nieznajomym. Poprawka - przystojnym nieznajomym. Zdobyłem się na zniewalający uśmiech.
- Przyszedłeś na dzisiejsze rozmowy o pracę? - otworzył przede mną drzwi i puścił jako pierwszego. "Czy naprawdę wyglądam jak dziewczyna?" - pomyślałem i żeby nabrać pewności siebie szybkim ruchem dotknąłem naszyjnika, który dostałem od matki.
- Tak, a ty też?
Czy mój głos podczas każdej rozmowy jest taki dziewczęcy i piskliwy? Czemu nie może być aksamitny i pociągający?
Mój towarzysz zaśmiał się krótko, a zarazem uroczo i przyspieszył nieco kroku. Szybko go spłoszyłem.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. Powodzenia, Kim Kibumie. - rzucił mi na pożegnanie i pomachał ręką. Czy ja już mówiłem, że ma idealne ręce?
I nie było po nim śladu. Gdy zniknął za rogiem uderzyłem się otwartą dłonią w czoło dzięki czemu po pomieszczeniu rozniósł się głośny plask. Dobrze, że nikt nie zwrócił uwagi na moje dziwne zachowanie. Czułem, że jestem cały zarumieniony, nim podszedłem do recepcji zdążyłem jeszcze pomyśleć - "Pierwsze spotkanie zaliczone. Od dzisiaj jestem głupim, modnym dzieciakiem. Dzieciakiem, który skądś zna tego gościa!". Odetchnąłem głęboko i zameldowałem się przy recepcji. Za wysoką ladą stacjonował jak na moje oko bardzo sympatyczny chłopak. Męski dom mody.
- Dzień dobry, nazywam się Kim Kibum i...
- Przyszedłeś żeby ubiegać się o wolną posadę asystenta pana prezesa? - podniósł wzrok znad papierów i uśmiechnął się dobrodusznie. Głęboko w duszy wiedziałem, że może kiedyś zostaniemy dobrymi kumplami.
- Tak, - ściszyłem trochę głos i dodałem - a dużo chętnych już przyszło?
- Póki co jesteś pierwszy i mam nadzieję, że ostatni. - zaśmiał się pod nosem i wyciągnął rękę po moje dokumenty.
- Dlaczego tak myślisz? - zapytałem się i z dziwnie mokrą ręką podałem kolorową teczkę. Stres?
- To ty nic nie wiesz? Podobno wszystkie amatorki chcą dzisiaj przyjść tylko po to żeby dostać tą pracę. A jaki mają głębszy powód? Zgadnij! - puścił mi oczko i powędrował wzrokiem po moim CV.
- Nie mam pojęcia - ten chłopak doprowadzał mnie w ty momencie do jeszcze większego stresu niż jego poprzednik. Ale wiedziałem, że w przyszłości może być dobrym źródłem informacji.
- No proszę cię! Chodzi oczywiście o naszego nowego prezesa! - podrapał się za uchem i dodał - Właściwie to on jeszcze nie jest naszym prezesem, ale wszystko wskazuje na to, że dzisiaj nim zostanie. Bo trafiłeś na bardzo pracowity dzień. Rada, wybór nowego pracownika i zdjęcia do nowej kolekcji. Która z kobiet nie chciałaby przy nim pracować? Chociaż po cichu trzymam kciuki, że to tobie się uda, bo wyglądasz na bystrego chłopaka i wydajesz się naprawdę interesujący, a twoje CV... - pokręcił głową z uznaniem. - Mówię ci, że dostaniesz tą posadę!
- Dziękuję, jesteś naprawdę miły... - uśmiechnąłem się, pokazując rząd białych zębów. Czy naprawdę mi się uda?
- Lee Taemin - wyciągnął do mnie rękę i oddał wszystkie papiery. - Jak już będzie po całej rozmowie to musisz mi powiedzieć czy dostałeś tą robotę czy ewentualnie... - zamyślił się na chwilę, robiąc przy tym dziecinną minkę. - Co ja gadam?! Oczywiście, że ją dostaniesz.
- Też mam taką nadzieję. - odparłem szczerze i poczekałem na dalsze wskazówki.
Taemin wykonał kilka telefonów i wytłumaczył mi, że za dokładnie pięć minut mam rozmowę z niejakim Choi Minho, który jest odpowiedzialny za reklamę i inne większe czy mniejsze sprawy związane z firmą. Chłopak życzył mi szczęścia i odprowadzając mnie wzrokiem, wrócił do własnej papierniczo-telefonicznej roboty.
Samodzielnie trafiłem do windy i za radą poznanego recepcjonisty pojechałem na drugie piętro. Gdy wyszedłem przede mną ukazało się najbardziej zatłoczone miejsce, które miałem okazję widzieć. Oczywiście nie wliczając w to szkolnej stołówki. Na prawo, na lewo, na ukos, do tyłu i przodu kobiety i mężczyźni biegali w tą i z powrotem. Widać, że czas gonił ich niemiłosiernie, a każdy z nich miał na głowie masę spraw. Przez chwilę zacząłem się zastanawiać czy dobrze zrobiłem, że dzisiaj tu przeszedłem, a co najważniejsze w mojej głowie pojawiło się pytanie "czy dam sobie radę?". Zaszedłem tak daleko, że nic mnie już nie cofnie.
- Witam, czy w czymś mogę pomóc? - obok mnie jakby znikąd pojawił się brązowowłosy mężczyzna. "Kto jeszcze dzisiaj mnie zaskoczy?" - zaśmiałem się do siebie i przemówiłem tym razem w miarę profesjonalnym głosem.
- Dzień dobry. Przyszedłem ubiegać się o posadę asystenta prezesa, Kim Kibum. - wyciągnąłem przed siebie rękę w geście przywitania i uśmiechnąłem się delikatnie.
- To dobrze pan trafił. Zapraszam do gabinetu.
Droga do gabinetu dłużyła się, a ja zaczynałem czuć się coraz mniej pewnie. Wymijanie wszystkich pracowników nie szło mi najlepiej, kilka razy potknąłem się o własne nogi, a ze trzy razy poczułem mocne szarpnięcie w okolicach ramienia. Zdezorientowany poprawiłem koszulę i podążałem na najważniejszą rozmowę w moim życiu. "Nie zrób z siebie głupka!" - ostrzegłem się w myślach i po kilku mrugnięciach okiem siedziałem w ustronnym pomieszczeniu. Ja i mój kat.
- Ma pan bardzo zróżnicowane i wzbogacone CV - po kilku minutach ciszy przemówił brązowowłosy mężczyzna.
- Jak widać nie jestem prostolinijny - odrzekłem pewnie. Modliłem się w duchu żeby nie usłyszał brzęczenia telefonu w mojej torbie. "Jeżeli to Sunny to chyba ją zabiję!" - pomyślałem gniewnie i z torby przeniosłem wzrok na postać siedzącą przede mną.
Rozmowa była bardzo prosta. Kilka pytań i kilka odpowiedzi. Starałem się odpowiadać konstruktywnie i interesująco. Nie wymyślałem niczego, ale też wiedziałem, że muszę przypaść do gustu przyszłemu współpracownikowi.
- A teraz ostatnie pytanie. - po piętnastu minutach obwieścił końcówkę rozmowy. - Co by było dla pana ważniejsze dobro firmy czy dobro własne?
- To pytanie jest trochę trudne... - zastanowiłem się przez chwilę, ale odparłem bez wahania - Zdecydowanie ważniejsze jest dobro firmy, bo w momencie gdy cały dom mody będzie funkcjonował bez zarzutów moje serce będzie niezmiernie uszczęśliwione, więc i własne dobro zostanie w jakiejś cząstce zaspokojone.
Mężczyzna wstał i podał mi dłoń. To już koniec.
- Dziękuję bardzo, panie Kim Kibum. Skontaktujemy się z panem.
- Ja również dziękuję, do zobaczenia. - uśmiechnąłem się i pognałem do wyjścia. Całę emocje opadły, a stres ponownie nie chciał zniknąć. "Skontaktujemy się z panem? To znaczy zadzwonimy i przyjmiemy cię czy zadzwonimy i podziękujemy za takiego antytalenta?" - moje myśli były coraz bardziej pochmurne, ale wewnątrz czułem, że dałem z siebie wszystko i wcale nie będę skreślony. Moją uwagę przykuły odgłosy oklasków i śmiechów - wszystko to dochodziło z drugiego końca korytarza. Zainteresowany podszedłem do tamtego miejsca, serce zabiło mi mocniej gdy zauważyłem postać idącą w moją stronę. Był to ciemnowłosy mężczyzna w garniturze, którego miałem okazję dzisiaj rano poznać. Czy mnie oczy nie mylą? On szedł w moją stronę! Szybko poprawiłem fryzurę i uśmiechnąłem się do niego. Odwzajemnij uśmiech, ale jego spojrzenie z mojej postaci powędrowało gdzie indziej. Ni stąd ni zowąd pojawiła się przy nim blondwłosa piękność w obcisłej sukience i wysokich butach. Bez uprzedzenia pocałowała go czule i pociągnęła z rękę. Usłyszałem tylko jedno zdanie:
- Chodź, Jonghyun musimy zacząć świętować twoje zwycięstwo.
Bardzo dobrze znałem to imię. Wspomnienia wróciły.


            


16 komentarzy:

  1. haha... :D jestem pierwsza! ;p Skończyłaś w fajnym momencie. "Wspomnienia wróciły". nie mogę się doczekać następnego Rozdziału, bo ten był świetny! Weny ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. No, muszę powiedzieć, że byłam raczej sceptycznie nastawiona do tego opowiadania... Czasem tak mam, że nie chce mi się zaczynać czegoś nowego i tak dalej... Ale cieszę się, że się przełamałam i przeczytałam, bo jestem zachwycona. Miałam przeczucie, że facet w garniturze to Jonghyun i nie pomyliłam się. ;) Wspomnienia wróciły? Czyżby JongKey miało miejce jeszcze w przeszłości? ^^ Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy tego opowiadania, jak i Love Pain.
    Weny~
    [yoru-ni-sasayaku; zamkniety-umysl]

    OdpowiedzUsuń
  3. omfhsgdhs już widzę oczami wyobraźni jak cudowne będzie to fanfiction! nie zdarzyło mi się do tej pory czytać szajnowych fików które działyby się w pracy, omo, tak inaczej, tak ciekawie, tak obiecująco! podoba mi się niezmiernie i czekam na kolejne rozdziały!

    OdpowiedzUsuń
  4. Yay! Zaczyna się świetnie :D Już to kocham i jestem ciekawa, jakie wspomnienia? :o
    Czekam na kolejny i pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nowe opowiadania to będzie cud, ja to czuję! Tylko co to za laska przy Jongim? ;c
    Pomysł na fabułę całkiem ciekawy, bo ja również nie czytałam nigdy opowiadania o SHINee, którego akcja dzieje się w firmie. ^^
    Pozdrawiam,
    H.~

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj
    Przeczytałam wszystkie twoje (zaległe dla mnie) opowiadania i pokochałam je niemal od razu po przeczytaniu ich.
    Ten post niezmiernie mnie ucieszył i zadowolił, świetny.
    Niestety, jestem anty-fanką Sunny z Girl's Generation i odpycha mnie w opowiadaniach, w dodatku JongHyun ma jakąś dziewczynę... cóż... jak zwykle muszą zjawiać się niechciane postacie, ale co to byłoby za yaoi bez irytujących dziewczyn?
    W każdym bądź razie, miło się czytało i zainteresowała mnie końcówka.
    Pewne jest, że przeczytam to opowiadanie od początku, do końca.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szczerze mówiąc, jestem sceptycznie nastawiona do paringu JongKey, którego wyczuwam na kilometr w tym opowiadaniu, chyba zmęczył mnie już i często omijam go szerokim łukiem, ale ogólna koncepcja bardzo mi się podoba. Key pasuje do tego szaleństwa z pokazami i domami mody, fajnie, że resztę też obsadziłaś gdzieś blisko niego - chyba jeszcze nie spotkałam się z Shinee w takiej wersji. Nie wiem, dlaczego, ale byłam iście przekonana, że to TaeKey będzie paringiem wiodącym, zanim zaczęłam czytać. Niemniej zaciekawiłaś mnie, ściskam mocno, życzę weny i wracam rzewnie płakać za jednym z moich OTP keke. Btw. Sunny idealnie pasuje tutaj!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świat mody? Zapowiada się się całkiem ciekawie i niepowtarzalnie.^^ Pierwszy rozdział wywołuje masę pytań. Ciekawe jakie wspomnienia wróciły do Key. Mam nadzieję, że szybko się tego dowiemy. No i nie mogę się doczekać by poznać paringi. Chyba zapowiada się JongKey (czyli to co kocham najbardziej), ale nie można oceniać tak po 1 rozdziale. Mimo wszystko okropnie cieszy mnie taka wizja. Widzę na horyzoncie miłość z problemami i już czuję się podekscytowana. :D Mam nadzieję, że szybko pojawi się kontynuacja, bo aż zjada mnie ciekawość co do dalszej historii. :D Z pewnością będę czytać każdy rozdzialik, a teraz mogę jedynie życzyć dużo weny. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Zauważyłam małą wpadkę... Takie zdanie "Oczywiście nie wliczając w to szkolnej stołówki." chyba jest w nim mały błąd, nie sądzisz?
    Matko, ale to poplątane xD Wiem, że to tylko pierwszy rozdział, ale jest w nim tyle zaczętych wątków, że ja nie mogę. Oczywiście nie, żebym miała coś przeciwko - wręcz przeciwnie! Jestem bardzo, bardzo pozytywnie nastawiona.
    Interesujące i trzymające w (poniekąd) ciągłej niewiedzy, czyli to co tygryski lubią najbardziej xD Oczywiście żartuję, ale naprawdę lubię takie akcje :P
    Pozdrawiam ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak to zrozumiałaś, ale to był celowy zabieg, bo komu "szkolne stołówki" nie kojarzą się z tłumem ludzi? Dla sprostowania - było to porównanie tłoku w stołówce z tłumem ludzi na korytarzu na miejscu akcji. ;) Mam nadzieję, że sprawa wyjaśniona ;p

      Ja także pozdrawiam <3

      Usuń
    2. Aaaa... Teraz rzeczywiście ma sens xD
      Ja odebrałam to jako po prostu małą wpadkę ze zastosowaniem nieodpowiedniego wyrazu, ale po twoich wyjaśnieniach muszę przyznać, że tak w sumie, to jest możliwe. Dzięki za sprostowanie ;)

      Usuń
  10. Hej !!! :D tu dominika.szczep :) Mam prośbę wejdziesz na tego bloga? http://wszystkietematy.blogspot.com/ dziękuje z góry :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam z niecierpliwością na następną część, pisz szybko <3

    Nao~

    OdpowiedzUsuń
  12. Key jest tu taki zakręcony, idealnie wpasuje się w świat mody ^^ fajnie też wplotłaś resztę chłopaków, ale jak mogłaś tak zakończyć? Jakie wspomnienia? Coś pewnie nieprzyjemnego, a może wręcz przeciwnie? Łączyło go coś z Jonghyunem? Ale dlaczego go od razu w takim razie nie poznał? Za dużo pytań i ucieszyłabym się, gdybym w kolejnych rozdziałach znalazła na nie odpowiedzi :d

    OdpowiedzUsuń
  13. Trzy tygodnie? O.O TRZY TYGODNIE?! Kobieto weźże się do roboty i wstawajta nowy rozdział! Ile można no?! Ja tu z niecierpliwością czekam! A tu nic! Zero! Heloooooł! WSTAW SZYBKO NEXTA BO CIĘ ZNAJDĘ I ZATŁUKĘ. Ja Ci nie grożę tylko radośnie łobwieszczam Twój dalszy los. Proszem ślicznie i równie uroczo o dalszą cześć . Auć,coś mi do oka wpadło. Proszęęęęęęę??? Weny,weny Ci życzem! ŚwIrNiĘtA~`

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest.....Super! Ja i cieniutki głosik w mojej głowie mówimy JA CHCE WIĘCEJ! JA CHCE WIĘCEJ!To jest wspaniałe kocham cię za ten rozdział! on jest super!
    Weeeeeeeeeeeeeeeeeeny<3

    OdpowiedzUsuń