I znowu inaczej. Ale to pisanie wychodzi do dupy. Jest tu ktoś jeszcze oprócz mnie?
Samotność może być dobrym lekarstwem. Tylko ty i twoje myśli. Wspomnienia, figlarne uśmiechy, ciepłe słowa. Tylko on i ty. Leżysz na łóżku, w tle delikatny powiew morskich fal, niebo jest takie czyste jak kolejna łza spływająca po twoim policzku. Samotna łza. Samotna jak ty.
"Teraz wiem, że wszystko straciłem. Nie rozumiem dlaczego i chyba nie chcę tego wiedzieć. Bo po co? Może tak miało być. Wszyscy mi mówią, że się zmieniłem, że ten dawny "ja" gdzieś zniknął. To prawda? Naprawdę już nic nie wiem... Starałem się. Ukrywałem, odsuwałem się, uciekałem. Zabłądziłem i nie potrafię już wrócić, przynajmniej nie sam. Pomożesz mi się odnaleźć?" - Kim leżał na łóżku i myślał. Dochodziła osiemnasta, poczuł mocne burczenie w brzuchu. Przez chwilę myślał, że to jakiś sen i że zniknął gdzieś pomiędzy krótką świadomością i własnymi urojeniami. Powoli wracał. Nie chciał już więcej myśleć. Odłączyć się od wszystkiego, skończyć to. Ale jak?
"Teraz wiem, że wszystko straciłem. Nie rozumiem dlaczego i chyba nie chcę tego wiedzieć. Bo po co? Może tak miało być. Wszyscy mi mówią, że się zmieniłem, że ten dawny "ja" gdzieś zniknął. To prawda? Naprawdę już nic nie wiem... Starałem się. Ukrywałem, odsuwałem się, uciekałem. Zabłądziłem i nie potrafię już wrócić, przynajmniej nie sam. Pomożesz mi się odnaleźć?" - Kim leżał na łóżku i myślał. Dochodziła osiemnasta, poczuł mocne burczenie w brzuchu. Przez chwilę myślał, że to jakiś sen i że zniknął gdzieś pomiędzy krótką świadomością i własnymi urojeniami. Powoli wracał. Nie chciał już więcej myśleć. Odłączyć się od wszystkiego, skończyć to. Ale jak?
- Myślę, że to miejsce się nada.
Po kilkunastu męczących minutach stania w kolejce do kasy dwójka bohaterów powędrowała do najbliższej kawiarni, a może to był bar. Temperatura rosła, a wraz z nią nieposkromiona ciekawość. Przy samym wejściu zaatakował ich powiew zimnego powietrza. ''Jak dobrze'' - za sprawą lekkiego chłodu Onew przymknął na chwilę powieki, a gdy je otworzył ujrzał zasiadającą do stolika jego towarzyszkę, pomyślał - "A teraz jeszcze lepiej." i poszedł w jej ślady. Chłopak wybrał miejsce na przeciwko żeby lepiej widzieć kobietę, na którą wpadł w sklepie. Był za bardzo oczarowany i tak samo wdzięczny, że zabrała go w to urocze miejsce. Czy to już jest randka? Jak wyglądam? Teraz czas na zniewalający uśmiech, białe zęby i kilka ruchów rzęsami. "Czy tak radził Kibum?" - zapytał się w myślach i zastosował swoją taktykę na... Podryw?
- Co tak daleko usiadłeś? - kobieta poklepała miejsce obok siebie. - Nie mam za wiele czasu, a sprawa jest ważna. Siadaj tutaj i najlepiej to się nie odzywaj dopóki nie skończę. Coś ci się stało? Masz jakiś dziwny wzrok.
- J-ja? Nic mi nie jest... - zażenowany swoją wpadką obiecał sobie, że zapyta się Minho, co powinno się robić żeby przekonać do siebie kobietę, raper na pewno będzie wiedział. Ale to jak już wróci bezpiecznie do domu.
- Miałam szczęście, że znalazłam cię w sklepie - powiedziała i wykonała gest w stronę kelnera.
- Naprawdę? - Onew nie uwierzył, może jednak jego spojrzenie potrafi dokonać wiele.
- To by było za odważne żeby pokazywać się ponownie w waszym mieszkaniu...
- Nie rozumiem - czyli jednak nie chodziło o lidera.
- B-bo ja muszę ci coś powiedzieć - czyżby kobieta pełna seksapilu, pewności siebie i silnego spojrzenia zaczynała panikować? Chłopak zaczął się zastanawiać czy to co się teraz jest jakiś osobliwym snem, który ma już tak trwać w nieskończoność. Same tajemnice! Kto to wytrzyma?
- Czy to dotyczy mnie i mojej grupy przyjaciół? - zaczął być ostrożny. Musiał się w końcu czegokolwiek dowiedzieć i stać się po raz kolejny bohaterem, który łączy skłócone połówki.
Nie odpowiedziała, rozmowę przerwał uśmiechnięty kelner, nim przemówił kobieta uprzedziła go i powiedziała:
- Poprosimy dwie wody, najlepiej schłodzone.
- Już się robi. A coś do tego? Może danie dnia?
Tym razem też nie odpowiedziała, był to delikatny znak, że rozmowa została zakończona. Klient nasz pan.
- To na czym stanęło? Właśnie... Jonghyun wyjechał?
- Co? A skąd ty...
- Czyli wyjechał. To niedobrze. Czyli jest tak jak słyszałam...
- Słyszałaś? O czym?! - najstarszy z grupy SHINee zaczynał się powoli irytować. Nienawidził słuchać takich ogólników i czuć narastające napięcie. Zgodził się z tym, że była ładna, ale już bez przesady, tutaj ważą się losy jego przyjaciół.
Uderzył otwartą dłonią w stół i przemówił ostrzej:
- Nie po to zostawiłem wszystkie przeceny za sobą i przyszedłem tu z tobą żeby słuchać jakiś twoich bezsensownych wywodów. Mów mi co wiesz! Chodzi o Kibuma i Jjonga? Nie mylę się?
- Ciszej, bo ktoś jeszcze nas usłyszy, a mnie tutaj nie powinno być. W ogóle nie powinnam się z tobą kontaktować.
- Ale jak już jesteś to mów, kobieto! - pomału zaczął tracić cierpliwość. Z nimi to trzeba ostro, nie owijać i nie robić maślanych oczu.
- Już tak nie wrzeszcz, bo nas nakryją!
- Kto?
"Ona naprawdę zaczyna gadać od rzeczy" - zmartwił się w myślach i rozejrzał się dookoła. Był przygotowany na szybką interwencję, która by polegała na wysublimowanym wyjściu, włączeniu kamuflażu i wmieszaniu się w tłum. Pomysłowo.
Nawet nie zdążyła odpowiedzieć na żadne pytanie. W kieszeni zabrzęczał telefon.
- Gdzie jesteś?
- Na zakupach.
- Wracaj szybko, bo będziesz mi potrzebna.
- Niedługo będę.
Gdy skończyła rozmawiać Onew wyczuwając jej kolejny ruch, złapał ją za rękę i powiedział dobitnie:
- Nawet nie próbuj nigdzie iść. Jak chcesz to możesz na mnie zgonić i tak ci twoi przyjaciele mnie nie lubią i nawet nie musisz mi mówić z kim rozmawiałaś. Pracujesz dla niego? Tak myślałem... Tego to się po tobie nie spodziewałem. Taka sama jak inne
- Onew, to nie tak jak mówisz!
- To jak?
- Rozumiesz, że nie miałam wyboru?
- Każdy ma wybór. Może niszczyć czyjeś relacje lub nie. A ty im pomagałaś.
- Posłuchaj...
- Rób tak dalej. Sam sobie poradzę i rozwiążę wszystkie problemy. Naprawdę myślałem, że będziesz po naszej stronie i nie ukrywam, że się zawiodłem.
Kobieta opuściła wzrok i upuściła ręce wzdłuż ciała. To nie tak miało wyglądać. Zdecydowanie nie tak. Chciała pomóc, ale kto ją będzie chronił?
- P-poczekaj! - Podniosła się z krzesła, ale jego już nie było. Pozostało po nim kilka banknotów i... zakupy?
"Co za facet! Zaraz wróci." - uśmiechnęła się do siebie i nałożyła nogę na nogę. Już go na tyle poznała żeby stwierdzić, że pod tą skorupą kryje się coś innego. I nie myliła się, bo po kilku minutach w lokalu zabrzmiał dźwięk, który oznaczał przybycie nowego klienta. Ten nie był nowy - Lee Jinki najstarszy i najbardziej zakręcony w niesieniu pomocy.
- Wiedziałam, że mnie nie zostawisz - uśmiechnęła się do niego figlarnie. Naprawdę go polubiła.
- Nie gadaj już tyle! Idziesz ze mną.
Skąd w nim taka pewność siebie i zawziętość? Czy to ta sama osoba, która przed chwilą straciła głowę dla żeńskiej piękności?
- C-co? Nawet nie wypiliśm...
- Będę ci winien wizytę w kawiarni, a teraz pomóż mi z tymi zakupami - przerwał w połowie zdania i ruszył w stronę wyjścia. Po raz drugi.
- Mam iść w taki deszcz? Chyba sobie żartujesz - rzuciła spojrzenie na szybę i tłumy ludzi, które pomimo niespodziewanej ulewy powychodziły na zewnątrz żeby poczuć rześkość po całym upalnym dniu. Ile można się smażyć?
- Kobiety... Ile one narzekają. Raz za ciepło, raz za zimno. Pogódź się z tym, że nigdy im nie dogodzisz. Chyba, że zabierzesz do drogiej restauracji i ni stąd wyciągniesz z marynarki jakieś świecidełko. Jak reagują? "To dla mnie?". Bez komentarza.
I tak oto już bez zbędnych pytań maszerowali w ciszy. Towarzyszyły im torby i deszcz. Deszcz, który nie ukrywając stawał się niemałym ciężarem dla naszej kobiety, ale nie dawała tego po sobie znać.
Onew, który jak to wiele osób mówi widzi wszystko, w porę się zreflektował, pozbył zaciętego wyrazu twarzy i delikatnie nałożył swojej towarzyszce kurtkę na ramiona. Co za niespodziewany gest. Dziewczyna zdobyła się na delikatny uśmiech i kilka myśli szczelnie zamkniętych w głowie.
- Przecież nie musiałeś - powiedziała cicho i przystanęła na chwilę. Skrzyżowała ręce i poczuła, że usta same jej się otwierają, głos dotąd używany do wypowiadania kokieteryjnych i nieprawdziwych słów w łatwym celu. Zawładnięcia mężczyzną. Tylko możemy się zastanawiać czy to zdanie było prawdziwe czy też nie.
- Naprawdę jesteś sympatyczny.
Czy mamy może jakieś poradniki, które pomogą zrozumieć kobiety? Jinki rozszerzył oczy na tyle ile potrafił i bez słowa ruszył przed siebie. Wiedział, że musi uważać na tą kobieta i najważniejsze - nie poddać się jej i jej urokowi.
- Co ty taki zdziwiony? Też potrafię być miła.
- Zaczynałem w to wątpić.
Przyjacielskie uderzenie w ramię.
- To gdzie mnie prowadzisz?
- Hmm... Właśnie nie wiem. Ty prowadź.
- A gdzie?
- Wiesz dokładnie.
Nawet nie potrafiła zaprzeczyć. Powinna siedzieć cicho i robić to co do niej należy. W końcu obiecywała... Ale po usłyszeniu jednej rozmowy zaczynała mieć poważne wyrzuty sumienia. Przecież nie na to się umawiała. Miało się to ograniczyć do kilku zatrzepotaniu rzęsami.
- Dobrze. Ale... musisz mnie kryć - mówiła na poważnie, szczerze. Pierwszy raz bez kłamstw.
Zła interpretacja:
- Rozumiem, że nie chcesz się ze mną pokazywać. Nie martw się, im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy - puszcza jej oczko.
"Wytłumacz coś facetowi" - pomyślała i wróciła do poprzedniego stanu.
- Masz rację. Bez gadania. Pójdziemy skrótem.
Minęło dziesięć minut drogi, która ograniczała się do nieodzywania się, głębszych oddechów i zapachu męskich perfum. Mięli za sobą kilka większych sklepów, okoliczny park, w którym dało się usłyszeć krzyki i śmiechy najmłodszych. Przyszedł czas na działanie. Jaka strategia?
- Idziemy na całość! - Onew niespodziewanie krzyknął, ściągając na siebie uwagę kobiety.
- Słucham?
- Nic, nic... Daleko jeszcze?
Chłopak zauważył, że ulice nie były już tak tłoczne i zaczął się zastanawiać gdzie on jest i jak wróci z powrotem do reszty. Zbeształ się w myślach za głupotę i podążył wzrokiem za swoją przewodniczką, która zatrzymała się, obdarzyła go obcym spojrzeniem i rzekła:
- Jesteśmy prawie na miejscu, musisz iść ciągle prosto i trafisz na to czego szukasz.
- Jesteś pewna? - zapytał się, bo ostrożności nigdy za wiele, a szczególnie, że nie miał do niej zaufania. Prawda.
- Tak - krótka odpowiedź i chęć odwrotu, ale nie tak szybko.
- A ty nie idziesz ze mną?
- Muszę wracać. "Jak najszybciej" - dodała w myślach i poczuła w torebce nieprzyjemne wibrowanie telefonu. Wyjęła go zwinnie i spojrzała na wyświetlacz, na którym widniała krótka wiadomość - "Już wychodzę".
- M-może zobaczymy się póź...? - niespodziewanie wtrąciła, ale jego już nie było. Wzięła głęboki wdech na uspokojenie nerwów i ruszyła w powrotną drogę. Coś jej nie pasowało. "Ten zapach... Zapomniałam mu oddać!" - pomyślała, ale było już za późno. Musiała się spieszyć na spotkanie.
Wracając do Onew, który pogrążony we własnych myślach szedł według wskazówek swojej byłej towarzyszki, doznał ulgi gdy przed sobą ujrzał średniej wielkości budynek. "To chyba ten." - pomyślał i podszedł nieznacznie bliżej. Obok posiadłości stał zaparkowany samochód, wokół rosła wymyślna roślinność. Całość dawała wrażenie drogiego domku do wynajęcia.
- No to czas na mnie - rzucił na dodanie sobie odwagi i ruszył ku frontowym drzwiom. W czasie tych kilku ostatnich sekund drogi zaczął się zastanawiać czy to co teraz robi jest odpowiednie. Zawsze musi być ta chwila na ostatnie przemyślenia, ale dobrze wiedział, że zaszedł tak daleko i cofnąć się już nie może. Liczy się większe dobro.
- Pamiętaj, jesteś najstarszy - z tym zdaniem podniósł pięść, która była gotowa by mocniejszym uderzeniem ogłosić przybycie nowego gościa.
Nieoczekiwanie deszcz przestał padać, a na jego miejscu pojawił się mocny promyk słońca. Jakaś nadzieja? Skądże! To tylko oznaka tego, że kolejne dni będą tak samo gorące jak poprzednie. Grupie nie będzie dane rozkoszować się słońcem, ponieważ czeka ich powrót do domu, a wraz z nim masa problemów, które miejmy nadzieję znikną wraz z tą rozmową. Wróćmy na ziemię.
Chłopak zapukał raz a porządnie. Serce zaczęło bić mocniej z podekscytowania. Nic, żadnej reakcji. Jeszcze raz? Oczywiście, że tak! Nie da im za wygraną.
- Może podała mi zły adres... - zastanowił się na głos. Nikt się nie odzywał, zamek nie ruszył, ani jednogo cienia. W powietrzu unosił się daleki odgłos jeżdżących samochodów. ''Po jaką cholerę by mnie tutaj prowadziła? - pomyślał i zaczął się wycofywać.
- W czymś ci pomóc? - jakby nie z tego świata przy bramce zabrzmiał męski głos. Bardzo znany głos. Znienawidzony? Jeszcze nie. Obserwowany mężczyzna zarzucił czarną grzywką i oparł się nonszalancko o barierkę.
- Dobrze, że się spotykaliśmy - Onew podszedł bliżej do zaskakującego rozmówcy. Powtarzał sobie w myślach żeby być opanowanym. Nie wiedział czemu przez chwilę w głowie pojawił mu się pomysł żeby najprościej - podejść, uderzyć i wrócić spokojnie do przyjaciół. Spragniony jakiejś potyczki? Chyba rozmowy, która da mu odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Witaj, Onew. O czym chcesz ze mną rozmawiać? Raczej wątpię w to, że jestem dobrym rozmówcą - Heechul uśmiechnął się, ukazując perliste zęby.
- Mam kilka pytań.
- A ja mam bardzo mało czasu - szybka odpowiedź i zniknięcie podejrzanego uśmiechu.
- Nie zajmę ci wiele - o dziwo Onew poczuł się w tym momencie bardzo pewnie, dotąd napięte mięśnie twarzy natychmiast zelżały. "Zastosujemy twoją taktykę" - pomyślał, ciesząc się z własnych poczynań. Jeszcze gdyby reszta go zobaczyła! Nikt by nie miał zarzutów do niego, że nie jest taki jaki powinien być lider.
- Wydaje mi się, że nie potrafię ci pomóc. Jestem umówiony.
- A ja mam inne zdanie na ten temat. Porozmawiajmy chwilkę, jak dobrzy przyjaciele. W końcu nimi jesteśmy, prawda?
- Czego chcesz?
- Znać prawdę.
Ciemnowłosy rozszerzył oczy ze zdziwienia i zaśmiał się pod nosem. "Naiwny" - pomyślał.
- Każdy chce! A ja ci jej nie dam. Przynajmniej nie za darmo.
- Czyli jednak coś wiesz. Mów, bo zaraz... - brunet powoli zaczął wychodzić z siebie. Poprawka - bardzo szybko.
- Spokojnie, staruszku. Nie spinaj się tak i pospiesz - Heechul pokazuje na zegarek i mówi dalej - mamy mało czasu.
Najlepiej prosto z mostu.
- Jesteś zamieszany w zniknięcie Jonghyuna? Albo ty albo ktoś z twojej grupy?
- Nic mi o tym nie wiadomo, że blondynek postanowił was zostawić. Ale to oznacza, że wy też chyba wracacie. Jakie to smutne... A planowaliśmy was jeszcze zaprosić w nasze skromne progi, a widzę, że ubiegłeś mnie.
- Gadaj do rzeczy!
- Otóż, mój przyjacielu... Ja nic nie wiem na ten temat i jeśli masz teraz jakieś spięcia w grupie to niestety nie jest to moja wina. Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak.
- Powiedz mi cokolwiek wiesz. Chociaż coś, b-bo ja nie wiem, co mam robić - kolejna oznaka słabości bruneta. Poczuł na sobie dotąd nieznany dotyk. Czy Heechul starał się go pocieszyć?
- Niestety nie mogę ci nic powiedzieć, bo sam bym miał później problemy. Mam nadzieję, ze rozumiesz. To jest sytuacja bez wyjścia. Przypadkowa rozmowa. Powiem ci tylko tyle - wieczorem sam dojdziesz do prawdy. Poczekaj na wieczór.
- A czemu na wieczór?
- Sam zobaczysz.
- D-dziękuję. Teraz nawet to chce mi się śmiać, bo na początku myślałem, że to ty za tym stoisz, a tutaj taka niespodzianka.
- Naprawdę dziwne, że tak pomyślałeś. Nawet nie dziękuj, bo przecież przyjaciele trzymają się razem.
Przyjaciół trzymaj blisko siebie, wrogów jeszcze bliżej.
- Czyli jednak nie jesteście takimi idiotami za jakich was miałem - Onew uśmiechnął się delikatnie.
- Skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy to ja zmykam. Miło się gawędziło.
Brunet nic nie odpowiedział. Czuł się pusty od środka. Poprzednio był taki zmobilizowany, a tak naprawdę niczego się nie dowiedział. Niczego konkretnego. Rozmowa była sama w sobie niepokojąca. Spojrzał się po raz ostatni na odchodzącego Heechula, ciemnowłosy zanim minął zakręt odwrócił się w jego stronę i pomachał mu na pożegnanie. Nigdy wcześniej tak nie robił... A jego spojrzenie na Onew było jeszcze bardziej osobliwe niż on sam. Całość w tym momencie była niezrozumiała, pokręcona, podejrzana, uciążliwa jednym słowem - trudna, nawet aż za bardzo. "O co w tym wszystkim chodzi do cholery!?" - pomyślał i wrócił do domu. Wiedział jedno - nie wszystkim można ufać. Świat składa się z wielu ludzi, którzy potrafią odpowiednio grać.
Okoliczny park, nagrzane ławki, kilka kropli wcześniejszego deszczu. Gdyby cokolwiek mogło teraz ostudzić jego gwałtowny temperament.
- Co tak długo?
- Coś mnie zatrzymało.
Chwilka zastanowienia i złe przeczucie.
- Dlaczego jesteś taki zły? C-coś się stało?
- Wiesz, bardzo nie lubię gdy ktoś mnie kłamie.
Moment ciszy i kontynuacja:
- A szczególnie nie cierpię słyszeć kłamstwa od mojej wspólniczki.
- C-co?
- Zawsze ceniłem w tobie to, że potrafisz użyć swój wygląd do niecnych celów - mocniejsze spojrzenie. Ale widzę, że dzisiaj nie potrafiłaś poradzić sobie z doborem ubrań. Ładna kurtka. Męska?
- Spodobała mi się. Chyba nie masz nic przeciwko? - kobieta zaczęła być ostrożna. "Nie bądź głupia, nie daj się sprowokować!" - pomyślała.
- Oczywiście, że nie. Kochana, przecież we wszystkim wyglądasz zabójczo! Wiesz o tym.
- Naturalnie, że wiem! To czemu chciałeś ze mną rozmawiać?
- Męskich perfum też używasz?
Koniec. Lekkie drżenie rąk, wstrzymany oddech i totalna luka w głowie.
- Rozumiem, że to jakiś kamuflaż - rzekł i gwałtownie wstał z ławki.
Rozmowa zakończona? Dziewczyna zaczęła tracić grunt pod nogami, czuła, że jej towarzysz coś wie.
- A ty gdzie idziesz? - zapytała.
- Nie jesteś mi już potrzebna.
- Słucham?
- Dobrze słyszałaś. Zniknij. Spakuj swoje rzeczy i znikaj. Za bardzo mi podpadłaś.
- Czym?
- Nie pytaj się jak głupia! Wiesz dokładnie o co mi chodzi. Teraz nie mogę uwierzyć, że ci nawet zaufałem, ale to już koniec. Zabieraj się ode mnie i nigdy o nic nie proś.
- Hee, posłuchaj przecież nie możesz mi tego zrobić! Znasz moją aktualną sytuację, pozwól mi zostać - zaczęła go błagać.
- Miałaś swoją szansę, a ja najwyraźniej byłem za dobry. Do wieczora masz zabrać swoje rzeczy.
- A-ale ja nie mam gdzie... - pierwsza łza.
- To już nie jest mój problem. Zadbaj o to żebyśmy nie musieli się znowu widzieć. A dokładniej - ani słowa o tym, co robiliśmy. O niczym. Rozumiesz?! Bo nie będę już taki łagodny.
Odszedł, pozostawiając młodą kobietę w osłupieniu. Z bezsilności upadła na ławkę i zaczęła po raz pierwszy myśleć o tym, co ze sobą zrobić. Nie ma już nic dobrego w swoim życiu, już dawno to straciła. Jedyne co jej zostało to kłamstwa. Na każdym kroku pewne niedomówienia. Zebrała się w sobie i poszła odbywać swoją karę.
- Słyszałaś? O czym?! - najstarszy z grupy SHINee zaczynał się powoli irytować. Nienawidził słuchać takich ogólników i czuć narastające napięcie. Zgodził się z tym, że była ładna, ale już bez przesady, tutaj ważą się losy jego przyjaciół.
Uderzył otwartą dłonią w stół i przemówił ostrzej:
- Nie po to zostawiłem wszystkie przeceny za sobą i przyszedłem tu z tobą żeby słuchać jakiś twoich bezsensownych wywodów. Mów mi co wiesz! Chodzi o Kibuma i Jjonga? Nie mylę się?
- Ciszej, bo ktoś jeszcze nas usłyszy, a mnie tutaj nie powinno być. W ogóle nie powinnam się z tobą kontaktować.
- Ale jak już jesteś to mów, kobieto! - pomału zaczął tracić cierpliwość. Z nimi to trzeba ostro, nie owijać i nie robić maślanych oczu.
- Już tak nie wrzeszcz, bo nas nakryją!
- Kto?
"Ona naprawdę zaczyna gadać od rzeczy" - zmartwił się w myślach i rozejrzał się dookoła. Był przygotowany na szybką interwencję, która by polegała na wysublimowanym wyjściu, włączeniu kamuflażu i wmieszaniu się w tłum. Pomysłowo.
Nawet nie zdążyła odpowiedzieć na żadne pytanie. W kieszeni zabrzęczał telefon.
- Gdzie jesteś?
- Na zakupach.
- Wracaj szybko, bo będziesz mi potrzebna.
- Niedługo będę.
Gdy skończyła rozmawiać Onew wyczuwając jej kolejny ruch, złapał ją za rękę i powiedział dobitnie:
- Nawet nie próbuj nigdzie iść. Jak chcesz to możesz na mnie zgonić i tak ci twoi przyjaciele mnie nie lubią i nawet nie musisz mi mówić z kim rozmawiałaś. Pracujesz dla niego? Tak myślałem... Tego to się po tobie nie spodziewałem. Taka sama jak inne
- Onew, to nie tak jak mówisz!
- To jak?
- Rozumiesz, że nie miałam wyboru?
- Każdy ma wybór. Może niszczyć czyjeś relacje lub nie. A ty im pomagałaś.
- Posłuchaj...
- Rób tak dalej. Sam sobie poradzę i rozwiążę wszystkie problemy. Naprawdę myślałem, że będziesz po naszej stronie i nie ukrywam, że się zawiodłem.
Kobieta opuściła wzrok i upuściła ręce wzdłuż ciała. To nie tak miało wyglądać. Zdecydowanie nie tak. Chciała pomóc, ale kto ją będzie chronił?
- P-poczekaj! - Podniosła się z krzesła, ale jego już nie było. Pozostało po nim kilka banknotów i... zakupy?
"Co za facet! Zaraz wróci." - uśmiechnęła się do siebie i nałożyła nogę na nogę. Już go na tyle poznała żeby stwierdzić, że pod tą skorupą kryje się coś innego. I nie myliła się, bo po kilku minutach w lokalu zabrzmiał dźwięk, który oznaczał przybycie nowego klienta. Ten nie był nowy - Lee Jinki najstarszy i najbardziej zakręcony w niesieniu pomocy.
- Wiedziałam, że mnie nie zostawisz - uśmiechnęła się do niego figlarnie. Naprawdę go polubiła.
- Nie gadaj już tyle! Idziesz ze mną.
Skąd w nim taka pewność siebie i zawziętość? Czy to ta sama osoba, która przed chwilą straciła głowę dla żeńskiej piękności?
- C-co? Nawet nie wypiliśm...
- Będę ci winien wizytę w kawiarni, a teraz pomóż mi z tymi zakupami - przerwał w połowie zdania i ruszył w stronę wyjścia. Po raz drugi.
- Mam iść w taki deszcz? Chyba sobie żartujesz - rzuciła spojrzenie na szybę i tłumy ludzi, które pomimo niespodziewanej ulewy powychodziły na zewnątrz żeby poczuć rześkość po całym upalnym dniu. Ile można się smażyć?
- Kobiety... Ile one narzekają. Raz za ciepło, raz za zimno. Pogódź się z tym, że nigdy im nie dogodzisz. Chyba, że zabierzesz do drogiej restauracji i ni stąd wyciągniesz z marynarki jakieś świecidełko. Jak reagują? "To dla mnie?". Bez komentarza.
I tak oto już bez zbędnych pytań maszerowali w ciszy. Towarzyszyły im torby i deszcz. Deszcz, który nie ukrywając stawał się niemałym ciężarem dla naszej kobiety, ale nie dawała tego po sobie znać.
Onew, który jak to wiele osób mówi widzi wszystko, w porę się zreflektował, pozbył zaciętego wyrazu twarzy i delikatnie nałożył swojej towarzyszce kurtkę na ramiona. Co za niespodziewany gest. Dziewczyna zdobyła się na delikatny uśmiech i kilka myśli szczelnie zamkniętych w głowie.
- Przecież nie musiałeś - powiedziała cicho i przystanęła na chwilę. Skrzyżowała ręce i poczuła, że usta same jej się otwierają, głos dotąd używany do wypowiadania kokieteryjnych i nieprawdziwych słów w łatwym celu. Zawładnięcia mężczyzną. Tylko możemy się zastanawiać czy to zdanie było prawdziwe czy też nie.
- Naprawdę jesteś sympatyczny.
Czy mamy może jakieś poradniki, które pomogą zrozumieć kobiety? Jinki rozszerzył oczy na tyle ile potrafił i bez słowa ruszył przed siebie. Wiedział, że musi uważać na tą kobieta i najważniejsze - nie poddać się jej i jej urokowi.
- Co ty taki zdziwiony? Też potrafię być miła.
- Zaczynałem w to wątpić.
Przyjacielskie uderzenie w ramię.
- To gdzie mnie prowadzisz?
- Hmm... Właśnie nie wiem. Ty prowadź.
- A gdzie?
- Wiesz dokładnie.
Nawet nie potrafiła zaprzeczyć. Powinna siedzieć cicho i robić to co do niej należy. W końcu obiecywała... Ale po usłyszeniu jednej rozmowy zaczynała mieć poważne wyrzuty sumienia. Przecież nie na to się umawiała. Miało się to ograniczyć do kilku zatrzepotaniu rzęsami.
- Dobrze. Ale... musisz mnie kryć - mówiła na poważnie, szczerze. Pierwszy raz bez kłamstw.
Zła interpretacja:
- Rozumiem, że nie chcesz się ze mną pokazywać. Nie martw się, im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy - puszcza jej oczko.
"Wytłumacz coś facetowi" - pomyślała i wróciła do poprzedniego stanu.
- Masz rację. Bez gadania. Pójdziemy skrótem.
Minęło dziesięć minut drogi, która ograniczała się do nieodzywania się, głębszych oddechów i zapachu męskich perfum. Mięli za sobą kilka większych sklepów, okoliczny park, w którym dało się usłyszeć krzyki i śmiechy najmłodszych. Przyszedł czas na działanie. Jaka strategia?
- Idziemy na całość! - Onew niespodziewanie krzyknął, ściągając na siebie uwagę kobiety.
- Słucham?
- Nic, nic... Daleko jeszcze?
Chłopak zauważył, że ulice nie były już tak tłoczne i zaczął się zastanawiać gdzie on jest i jak wróci z powrotem do reszty. Zbeształ się w myślach za głupotę i podążył wzrokiem za swoją przewodniczką, która zatrzymała się, obdarzyła go obcym spojrzeniem i rzekła:
- Jesteśmy prawie na miejscu, musisz iść ciągle prosto i trafisz na to czego szukasz.
- Jesteś pewna? - zapytał się, bo ostrożności nigdy za wiele, a szczególnie, że nie miał do niej zaufania. Prawda.
- Tak - krótka odpowiedź i chęć odwrotu, ale nie tak szybko.
- A ty nie idziesz ze mną?
- Muszę wracać. "Jak najszybciej" - dodała w myślach i poczuła w torebce nieprzyjemne wibrowanie telefonu. Wyjęła go zwinnie i spojrzała na wyświetlacz, na którym widniała krótka wiadomość - "Już wychodzę".
- M-może zobaczymy się póź...? - niespodziewanie wtrąciła, ale jego już nie było. Wzięła głęboki wdech na uspokojenie nerwów i ruszyła w powrotną drogę. Coś jej nie pasowało. "Ten zapach... Zapomniałam mu oddać!" - pomyślała, ale było już za późno. Musiała się spieszyć na spotkanie.
Wracając do Onew, który pogrążony we własnych myślach szedł według wskazówek swojej byłej towarzyszki, doznał ulgi gdy przed sobą ujrzał średniej wielkości budynek. "To chyba ten." - pomyślał i podszedł nieznacznie bliżej. Obok posiadłości stał zaparkowany samochód, wokół rosła wymyślna roślinność. Całość dawała wrażenie drogiego domku do wynajęcia.
- No to czas na mnie - rzucił na dodanie sobie odwagi i ruszył ku frontowym drzwiom. W czasie tych kilku ostatnich sekund drogi zaczął się zastanawiać czy to co teraz robi jest odpowiednie. Zawsze musi być ta chwila na ostatnie przemyślenia, ale dobrze wiedział, że zaszedł tak daleko i cofnąć się już nie może. Liczy się większe dobro.
- Pamiętaj, jesteś najstarszy - z tym zdaniem podniósł pięść, która była gotowa by mocniejszym uderzeniem ogłosić przybycie nowego gościa.
Nieoczekiwanie deszcz przestał padać, a na jego miejscu pojawił się mocny promyk słońca. Jakaś nadzieja? Skądże! To tylko oznaka tego, że kolejne dni będą tak samo gorące jak poprzednie. Grupie nie będzie dane rozkoszować się słońcem, ponieważ czeka ich powrót do domu, a wraz z nim masa problemów, które miejmy nadzieję znikną wraz z tą rozmową. Wróćmy na ziemię.
Chłopak zapukał raz a porządnie. Serce zaczęło bić mocniej z podekscytowania. Nic, żadnej reakcji. Jeszcze raz? Oczywiście, że tak! Nie da im za wygraną.
- Może podała mi zły adres... - zastanowił się na głos. Nikt się nie odzywał, zamek nie ruszył, ani jednogo cienia. W powietrzu unosił się daleki odgłos jeżdżących samochodów. ''Po jaką cholerę by mnie tutaj prowadziła? - pomyślał i zaczął się wycofywać.
- W czymś ci pomóc? - jakby nie z tego świata przy bramce zabrzmiał męski głos. Bardzo znany głos. Znienawidzony? Jeszcze nie. Obserwowany mężczyzna zarzucił czarną grzywką i oparł się nonszalancko o barierkę.
- Dobrze, że się spotykaliśmy - Onew podszedł bliżej do zaskakującego rozmówcy. Powtarzał sobie w myślach żeby być opanowanym. Nie wiedział czemu przez chwilę w głowie pojawił mu się pomysł żeby najprościej - podejść, uderzyć i wrócić spokojnie do przyjaciół. Spragniony jakiejś potyczki? Chyba rozmowy, która da mu odpowiedzi na wszystkie pytania.
- Witaj, Onew. O czym chcesz ze mną rozmawiać? Raczej wątpię w to, że jestem dobrym rozmówcą - Heechul uśmiechnął się, ukazując perliste zęby.
- Mam kilka pytań.
- A ja mam bardzo mało czasu - szybka odpowiedź i zniknięcie podejrzanego uśmiechu.
- Nie zajmę ci wiele - o dziwo Onew poczuł się w tym momencie bardzo pewnie, dotąd napięte mięśnie twarzy natychmiast zelżały. "Zastosujemy twoją taktykę" - pomyślał, ciesząc się z własnych poczynań. Jeszcze gdyby reszta go zobaczyła! Nikt by nie miał zarzutów do niego, że nie jest taki jaki powinien być lider.
- Wydaje mi się, że nie potrafię ci pomóc. Jestem umówiony.
- A ja mam inne zdanie na ten temat. Porozmawiajmy chwilkę, jak dobrzy przyjaciele. W końcu nimi jesteśmy, prawda?
- Czego chcesz?
- Znać prawdę.
Ciemnowłosy rozszerzył oczy ze zdziwienia i zaśmiał się pod nosem. "Naiwny" - pomyślał.
- Każdy chce! A ja ci jej nie dam. Przynajmniej nie za darmo.
- Czyli jednak coś wiesz. Mów, bo zaraz... - brunet powoli zaczął wychodzić z siebie. Poprawka - bardzo szybko.
- Spokojnie, staruszku. Nie spinaj się tak i pospiesz - Heechul pokazuje na zegarek i mówi dalej - mamy mało czasu.
Najlepiej prosto z mostu.
- Jesteś zamieszany w zniknięcie Jonghyuna? Albo ty albo ktoś z twojej grupy?
- Nic mi o tym nie wiadomo, że blondynek postanowił was zostawić. Ale to oznacza, że wy też chyba wracacie. Jakie to smutne... A planowaliśmy was jeszcze zaprosić w nasze skromne progi, a widzę, że ubiegłeś mnie.
- Gadaj do rzeczy!
- Otóż, mój przyjacielu... Ja nic nie wiem na ten temat i jeśli masz teraz jakieś spięcia w grupie to niestety nie jest to moja wina. Chciałbym ci pomóc, ale nie wiem jak.
- Powiedz mi cokolwiek wiesz. Chociaż coś, b-bo ja nie wiem, co mam robić - kolejna oznaka słabości bruneta. Poczuł na sobie dotąd nieznany dotyk. Czy Heechul starał się go pocieszyć?
- Niestety nie mogę ci nic powiedzieć, bo sam bym miał później problemy. Mam nadzieję, ze rozumiesz. To jest sytuacja bez wyjścia. Przypadkowa rozmowa. Powiem ci tylko tyle - wieczorem sam dojdziesz do prawdy. Poczekaj na wieczór.
- A czemu na wieczór?
- Sam zobaczysz.
- D-dziękuję. Teraz nawet to chce mi się śmiać, bo na początku myślałem, że to ty za tym stoisz, a tutaj taka niespodzianka.
- Naprawdę dziwne, że tak pomyślałeś. Nawet nie dziękuj, bo przecież przyjaciele trzymają się razem.
Przyjaciół trzymaj blisko siebie, wrogów jeszcze bliżej.
- Czyli jednak nie jesteście takimi idiotami za jakich was miałem - Onew uśmiechnął się delikatnie.
- Skoro wszystko sobie wyjaśniliśmy to ja zmykam. Miło się gawędziło.
Brunet nic nie odpowiedział. Czuł się pusty od środka. Poprzednio był taki zmobilizowany, a tak naprawdę niczego się nie dowiedział. Niczego konkretnego. Rozmowa była sama w sobie niepokojąca. Spojrzał się po raz ostatni na odchodzącego Heechula, ciemnowłosy zanim minął zakręt odwrócił się w jego stronę i pomachał mu na pożegnanie. Nigdy wcześniej tak nie robił... A jego spojrzenie na Onew było jeszcze bardziej osobliwe niż on sam. Całość w tym momencie była niezrozumiała, pokręcona, podejrzana, uciążliwa jednym słowem - trudna, nawet aż za bardzo. "O co w tym wszystkim chodzi do cholery!?" - pomyślał i wrócił do domu. Wiedział jedno - nie wszystkim można ufać. Świat składa się z wielu ludzi, którzy potrafią odpowiednio grać.
Okoliczny park, nagrzane ławki, kilka kropli wcześniejszego deszczu. Gdyby cokolwiek mogło teraz ostudzić jego gwałtowny temperament.
- Co tak długo?
- Coś mnie zatrzymało.
Chwilka zastanowienia i złe przeczucie.
- Dlaczego jesteś taki zły? C-coś się stało?
- Wiesz, bardzo nie lubię gdy ktoś mnie kłamie.
Moment ciszy i kontynuacja:
- A szczególnie nie cierpię słyszeć kłamstwa od mojej wspólniczki.
- C-co?
- Zawsze ceniłem w tobie to, że potrafisz użyć swój wygląd do niecnych celów - mocniejsze spojrzenie. Ale widzę, że dzisiaj nie potrafiłaś poradzić sobie z doborem ubrań. Ładna kurtka. Męska?
- Spodobała mi się. Chyba nie masz nic przeciwko? - kobieta zaczęła być ostrożna. "Nie bądź głupia, nie daj się sprowokować!" - pomyślała.
- Oczywiście, że nie. Kochana, przecież we wszystkim wyglądasz zabójczo! Wiesz o tym.
- Naturalnie, że wiem! To czemu chciałeś ze mną rozmawiać?
- Męskich perfum też używasz?
Koniec. Lekkie drżenie rąk, wstrzymany oddech i totalna luka w głowie.
- Rozumiem, że to jakiś kamuflaż - rzekł i gwałtownie wstał z ławki.
Rozmowa zakończona? Dziewczyna zaczęła tracić grunt pod nogami, czuła, że jej towarzysz coś wie.
- A ty gdzie idziesz? - zapytała.
- Nie jesteś mi już potrzebna.
- Słucham?
- Dobrze słyszałaś. Zniknij. Spakuj swoje rzeczy i znikaj. Za bardzo mi podpadłaś.
- Czym?
- Nie pytaj się jak głupia! Wiesz dokładnie o co mi chodzi. Teraz nie mogę uwierzyć, że ci nawet zaufałem, ale to już koniec. Zabieraj się ode mnie i nigdy o nic nie proś.
- Hee, posłuchaj przecież nie możesz mi tego zrobić! Znasz moją aktualną sytuację, pozwól mi zostać - zaczęła go błagać.
- Miałaś swoją szansę, a ja najwyraźniej byłem za dobry. Do wieczora masz zabrać swoje rzeczy.
- A-ale ja nie mam gdzie... - pierwsza łza.
- To już nie jest mój problem. Zadbaj o to żebyśmy nie musieli się znowu widzieć. A dokładniej - ani słowa o tym, co robiliśmy. O niczym. Rozumiesz?! Bo nie będę już taki łagodny.
Odszedł, pozostawiając młodą kobietę w osłupieniu. Z bezsilności upadła na ławkę i zaczęła po raz pierwszy myśleć o tym, co ze sobą zrobić. Nie ma już nic dobrego w swoim życiu, już dawno to straciła. Jedyne co jej zostało to kłamstwa. Na każdym kroku pewne niedomówienia. Zebrała się w sobie i poszła odbywać swoją karę.
W końcu coś nowego! Jestem bardzo ciekawa jak to się wszystko skończy.
OdpowiedzUsuńRozdział trzymał mnie w napięciu bo nie wiedziałam czy teraz się coś wyjaśni czy później..
Pozostało tylko czekać i życzyć weny. ~~HWAITING! :D
O matko napisałaś ciąg dalszy~! :3 Masz ładnie przysiąc, że to dokończysz, nie przyjmuję do wiadomości, że będzie inaczej :P
OdpowiedzUsuńA tak w ogóle, to Dobry, bo komentuję tu po raz pierwszy, mimo wcześniejszego znania się z fabułą ^^ Nawet nie wiesz, że przez Twoje opowiadanie przez długi czas byłam wrogo nastawiona do SuJu i nie miałam najmniejszego zamiaru ich poznawać :D Potem zgubiłam linka i nie mogłam Cię znaleźć. Doszło do tego, że znajdowałam Cię, ale trwałam w przekonaniu, że to nie tu znajdę to czego szukam ^^;; Ale w końcu postanowiłam się przełamać i sprawdzić, co oferujesz, a jak sobie przypomniałam, że to to, co zgubiłam to rzygałam tęczą z radości xD
Rozdział wspaniały, już myślałam, że coś się wyjaśni, a tu kolejne trzymanie w napięciu, czyli coś, co Tygryski mego pokroju lubią najbardziej ^^
Dużo weny życzę, daj szybko kolejną część :3
[http://welcome-in-rainy-world.blogspot.com/]
Chcę skomentować, ale szczerze nic nie przychodzi mi do głowy :p mam wrażenie, że ta cała zadymka trwa wieki i ciagle nie wiemy nic konkretnego *wzdycha* mam nadzieję, że niedługo się wyjaśni ("wieczorem" z tego co mówił sekciarsko brzmiący Hee xd)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że niedługo pojawi się Trendy Love ^^
Hwaiting~
Jedyne co mogę powiedzieć, to cudo *O*
OdpowiedzUsuńDzieje się dalej, ale nic nie wyjaśnia xD Weź odkryj przynajmniej rąbek tajemnicy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Nominowałam Cię do Liebster Award http://sham-vs-love.blogspot.com/2013/08/liebster-award_19.html :)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do nagrody Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam że bardzooo dawno nie dodałaś nowego rozdziału czy zawiesiłaś opowiadanie??? Mam nadzieje że nie bo opowiadanie jest wspaniałe i chciałabym wiedzieć jak sie skończy. Mam nadzieje że niedługo wstawisz nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńNienawidze takich rzeczy!
OdpowiedzUsuńCzemu najlepsze opowiadania nigdy nie mają zakończenia tylko sb ludzie przerywają w połowie i koniec!
TO NIE FAIR! ZŁAMAŁAŚ MI SERCE
kobieto pisz bo nie wytrzymam .
OdpowiedzUsuńKiedy następna część ? ;-;
OdpowiedzUsuńNie wytrzymam długo
Będę czekać na dalszą część!
OdpowiedzUsuńPrzeczytana całość, czekam na nowy rozdział QQQ
OdpowiedzUsuń